Rząd przymierza się do realizacji jednej ze 100 obietnic Koalicji Obywatelskiej z wyborów 2023 r. – wprowadzenia kwoty wolnej od podatku Belki. Wśród komentarzy, które wywołało ogłoszenie przez ministra finansów i gospodarki koncepcji Osobistych Kont Inwestycyjnych, instrumentu, który miałby służyć temu celowi, jednym z najczęściej powtarzanych jest „dlaczego nie zrobią po prostu kwoty wolnej?”. W tym artykule postaram się odpowiedzieć na to pytanie, a przy tej okazji przeanalizować całość koncepcji.
Kwota wolna od podatku Belki
Przypomnijmy sobie najpierw, jaką obietnicę spełnić ma to nowe rozwiązanie. Brzmiała ona: zaproponujemy zniesienie podatku od zysków kapitałowych (podatek Belki) dla oszczędności i inwestycji w tym także na GPW (do 100 tys. zł, powyżej 1 roku). Pomimo tego, część komentatorów rynku finansowego miała nadzieję, że podatek Belki zostanie obniżony dla wszystkich lub całkowicie zniesiony. Tak się oczywiście nie stanie, a zaproponowane rozwiązanie faktycznie w pierwszej kolejności oznacza brak podatku od zysków kapitałowych dla inwestycji o wartości, de facto niecałych, 100 tys. zł.
Jednak nie będzie to bezpośrednie zwolnienie podatkowe, rozliczane w PIT, tak jak kwota wolna dotycząca dochodów z pracy. Zamiast tego mają zostać wprowadzone Osobiste Konta Inwestycyjne. Ma to być osobny rachunek, prowadzony przez bank, dom maklerski lub towarzystwo inwestycyjne (albo kilka takich rachunków w różnych instytucjach), na którym zyski nie byłyby opodatkowane. Tak działoby się jednak tylko do pewnego limitu, wspomnianych wcześniej zainwestowanych 100 tys. zł. Powyżej tej kwoty, inwestycje byłyby już opodatkowane i to nowym rodzajem podatku, bo od kwoty środków zainwestowanych (podatek majątkowy), a nie od wysokości zysku. Oznacza to, że nawet inwestycje, które „nie wyszły na zero” generowałyby podatek do zapłacenia. Podatek ten byłby relatywnie niski – 19% z teoretycznego zysku, jaki dałyby roczne (lub trzyletnie – nie ma jeszcze decyzji) obligacje skarbowe w danym roku. Inaczej mówiąc, wszystkie inwestycje powyżej 100 tys. zł na OKI byłyby opodatkowane tak, jakby były pozbawionymi ryzyka obligacjami skarbowymi. Nieważne czy przyniosły stratę, zysk mniejszy od tych obligacji czy nawet wysoki zysk – płacimy 19% tego, co zarobilibyśmy na obligacjach. Oczywiście, jest to opcja dobrowolna, założenie OKI czy trzymanie na nim powyżej 100 tys. zł będzie zawsze decyzją podatnika, więc będzie on mógł oszacować czy bardziej opłaci mu się zapłacić podatek rzędu 0,8-0,9% od wartości inwestycji, czy 19% od zysku, który ona przyniesie.
(Nie)potrzebna akrobatyka
Pytanie, które zadałem w leadzie do tego artykułu narzuca się samo – po co te komplikacje? Nasze dochody z pracy po prostu zgłaszamy (pracodawcy zgłaszają) w rozliczeniu PIT i urząd skarbowy zwyczajnie nalicza nam podatek tak, jakbyśmy zarobi o 30 tys. zł mniej. Czy nie mogłoby tak samo być z dochodami z inwestycji? Niestety, nie. A przynajmniej nie bez istotnych zmian w raportowaniu przez instytucje finansowe. Zauważmy, w jaki sposób zgłaszane i odprowadzane są podatki od naszych inwestycji. W przypadku lokat bankowych bank wypłaca nam wartość lokaty wraz z odsetkami pomniejszonymi o podatek. Podobnie w przypadku dywidend, za które opłacenie podatku jest obowiązkiem spółki. Czy to posiadając akcje spółek pozagiełdowych, czy też mając je na swoim koncie w domu maklerskim – do dyspozycji dostajemy kwotę już pomniejszoną o podatek. Z kont oszczędnościowych również podatek pobierany jest w momencie wypłaty odsetek.
Inaczej jest jednak w przypadku obrotu papierami wartościowymi. Dom maklerski nie płaci za nas podatku od zysku, który przyniesie nam sprzedaż akcji po wyższej cenie niż je zakupiliśmy. Zamiast tego, po zakończeniu roku przysyła do nas i do urzędu skarbowego informację o transakcjach i wygenerowanych zyskach bądź stracie. Na tej podstawie składamy PIT-38 i sami regulujemy należny podatek. Tak samo, choć dopiero od ostatniego roku, jest w przypadku „wychodzenia” z funduszy inwestycyjnych. W efekcie rozliczenie z urzędem skarbowym obejmuje zyski z obrotu papierami, ale nie obejmuje dywidend i dochodów z lokat. Fiskus nie wie więc tak naprawdę ile każdy z nas zarobił w ciągu roku na kapitale, ponieważ w deklaracji podatkowej ujmujemy tylko część z tych zysków.
Dlatego też, jak mniemam, postanowiono wprowadzić osobne rachunki, gdzie, można powiedzieć, to podatnik sam deklaruje z góry, które inwestycje, do wartości 100 tys. zł, chce mieć zwolnione z podatku. Warto wspomnieć, że w tym limicie, zgodnie z zapowiedzią ministra finansów, tylko 25 tys. zł może zostać ulokowane w aktywach pozbawionych ryzyka – obligacjach skarbowych i lokatach. Nasuwa się pytanie: czy nie można by wprowadzić podobnego raportowania przez banki lokat i przez spółki/domy maklerskie dywidend? Pewnie by można, nie brzmi to jak niesamowicie skomplikowana operacja, ale z jakiegoś powodu od wielu lat utrzymuje się ten system. Jest on prostszy dla samych płatników podatku, ale, jak widzimy, tworzy poważne ograniczenia dla polityki fiskalnej.
Podatek majątkowy powyżej kwoty wolnej
Co ze środkami, które przekroczą pułap 100 tys. zł na OKI? Jak wspomniałem wyżej będą one objęte podatkiem majątkowym, również w pewnym sensie preferencyjnym. Założenie jest bowiem takie, że stawka podatku wyniesie tyle ile wynosi podatek Belki od zysku wygenerowanego przez tę samą kwotę na najbezpieczniejszym (tzw. risk-free, pozbawionym ryzyka) aktywie, jakim są obligacje skarbowe. Jak wiemy, inwestorzy spodziewają się zysku większego – gdyby tak nie było, to inwestowaliby tylko w obligacje – więc ta forma inwestowania również dla środków powyżej 100 tys. zł będzie stanowiła rodzaj ulgi podatkowej. Będzie to kolejny sposób na optymalizację podatkową dla bardziej zamożnej części społeczeństwa, chociaż tym razem dojdzie do niej element hazardu, gdyż formę opodatkowania trzeba będzie wybrać przed poznaniem wyników z inwestycji, a w przypadku straty bądź zysku niższego niż oprocentowanie obligacji, będziemy dodatkowo stratni na podatku majątkowym w porównaniu z tym ile zapłacilibyśmy podatku Belki.
Powody wprowadzenia takiego mechanizmu mogą być dwa. Pierwszy praktyczny, a drugi makroekonomiczny. Praktyczny to taki, że minister finansów może chcieć rozwiązać jakoś problem środków, które będą rosły na koncie OKI i przekroczą pułap 100 tys. zł nawet bez szczególnej intencji czy wiedzy inwestora. Inwestując kwotę bliską limitowi, łatwo jest ten limit przekroczyć, gdy akcje czy jednostki funduszu zyskają na wartości, lub upłynie termin zapadalności obligacji. Zasady OKI jakoś muszą się do tego odnieść. Nie sposób jednak obłożyć tych nadwyżek normalnym podatkiem Belki od zysków, gdyż trudno byłoby rozstrzygnąć która część aktywów ma wpadać do kategorii „poniżej limitu” a która „powyżej limitu”, zwłaszcza że wartość każdego z nich może się codziennie zmieniać. Gdy przynoszą one różne zyski i mają być różnie opodatkowane prowadziłoby to do niejasności i sporów co do wysokości podatku. Jeśli podatek od nadwyżek na koncie będzie majątkowy, problem ten nie zaistnieje, ponieważ wystarczy wiedzieć ile wynosi suma wartości wszystkich aktywów i od tej sumy naliczyć podatek. Według zapowiedzi, podatek ma być naliczany od średniorocznej wartości nadwyżki na koncie, więc prawdopodobnie stan konta będzie odnotowywany na koniec każdego dnia i od średniej z 365 takich wartości będzie należny podatek.
To rozwiązanie też ma swoje mankamenty. Po pierwsze, nie zwalnia ono dosłownie inwestycji do 100 tys. zł z podatku, ponieważ jeśli włożymy na konto OKI taką kwotę i inwestycje zaczną przynosić zysk, to ten zysk automatycznie stanie się nadwyżką nad pułap kwoty wolnej i stanie się podstawą opodatkowania od majątku. Jego stawka nadal będzie dużo niższa niż „belki”, bo zamiast 19%, raczej poniżej 1%. Oczywiście, nie dotyczy to zysków, gdy nasze oszczędności są znacznie poniżej pułapu i zysk nie spowoduje jego przekroczenia.
Po drugie, wycena aktywów notowanych na giełdach i wycena jednostek funduszy inwestycyjnych zmieniają się z dnia na dzień, więc podatek nie musi odpowiadać faktycznemu wynikowi, jakie osiągnęły na koniec roku, ani tym bardziej w momencie wyjścia z inwestycji. W przypadku dużych wahań kursów podatek może być nieproporcjonalnie niski lub nieproporcjonalnie wysoki względem faktycznego zarobku. To zupełnie inny sposób rozliczania niż w przypadku podatku Belki. Jak wspomniałem wyżej, inwestorzy dostaną kolejną „zagadkę”, które opodatkowanie bardziej im się opłaci. Trudno jednak uznać to za utrudnienie dla bardziej zaangażowanych inwestorów – OKI da im po prostu możliwość skorzystania z obarczonej ryzykiem optymalizacji podatkowej, ale każdy będzie mógł dalej trzymać swoje środki na normalnych rachunkach i płacić podatek według dotychczasowych zasad.
Makroekonomicznym uzasadnieniem może być chęć wprowadzenia na rynek kapitałowy większych środków od indywidualnych inwestorów. Jeśli tak, to sam minister finansów zdaje się traktować obietnicę kwoty wolnej jako pretekst do udzielenia ulgi podatkowej również stosunkowo zamożnym Polakom, licząc na to, że zachęci to do inwestycji w papiery wartościowe, a wpuszczenie większego kapitału na giełdę przełoży się na większe inwestycje w działalność gospodarczą (choć to zjawisko nie zachodzi automatycznie).
Ekonomia bez ekonomizmu – EBOOK
Po co nam gospodarka? Na czym powinniśmy się skupiać, dyskutując o systemie gospodarczym? Czy da się powiedzieć, że jakaś polityka jest jednoznacznie dobra albo zła „dla gospodarki”?
Publikacja ta porządkuje pojęcia i określa gospodarcze pryncypia autorów w najważniejszych sporach współczesnej debaty ekonomicznej. Wyrastają one z systemu wartości, w którym punktem odniesienia jest naród oraz człowiek, niezredukowany do materialnych potrzeb.
Kto skorzysta?
Przejdźmy do oceny koncepcji zaprezentowanej przez min. Domańskiego. Żeby to zrobić, powinniśmy określić jakie cele powinna spełniać kwota wolna od podatku od zysków kapitałowych. Wyróżniłbym trzy narracje, krążące po przestrzeni publicznej w tej kwestii. Pierwsza to narracja ogółu inwestorów indywidualnych, których postulatem jest możliwie jak największe obniżenie podatku Belki, najlepiej bez dodatkowych ograniczeń i dla wszystkich. Zwracają oni uwagę szczególnie na preferencje dla długoterminowego oszczędzania. Drugą prowadzi głównie minister finansów, który w OKI widzi sposób na zmobilizowanie drobnego, prywatnego kapitału do inwestowania na rynku kapitałowym. Trzecią reprezentują osoby, które w kwocie wolnej widzą element polityki wspierającej biedniejszą część społeczeństwa przez wprowadzenie namiastki progresji podatkowej oraz przez zachęty do inwestowania małych oszczędności.
Które priorytety skutecznie zrealizuje OKI? Po trosze każdy. W oczywisty sposób obniży opodatkowanie zysków kapitałowych, chociaż inwestorzy narzekają na limit kwoty wolnej. Przy tym, na OKI powyżej limitu w porównaniu z „belką” relatywnie słabo wypadają inwestycje długoterminowe, gdyż podatek majątkowy trzeba płacić co roku, a „belkę” tylko przy wyjściu z inwestycji. Z drugiej strony, mniejszy podatek niż dotychczas zapłacą bardziej aktywni inwestorzy, częściej kupujący i sprzedający swoje aktywa.
Czy zmobilizuje on prywatny kapitał do inwestycji napędzających gospodarkę? To przewidzieć najtrudniej, bo mówimy tu o milionach pojedynczych decyzji oszczędzających. Prosty rachunek ekonomiczny kazałby założyć OKI każdemu, kto posiada jakiekolwiek oszczędności i chce je odłożyć na procent, choćby na lokatę czy obligacje. Próg wejścia może być faktycznie minimalny, gdyż obietnica zerowego podatku nie dotyczy oszczędności wypłaconych dopiero na emeryturze – jak przy podobnych kontach oferujących ulgi podatkowe: IKE, IKZE czy PPK – ale bieżącego odkładania i wypłacania środków z rachunku zupełnie analogicznego do pozostałych rachunków bankowych czy maklerskich. Czy to oznacza, że każdy kto będzie chciał założyć lokatę albo kupić obligacje założy OKI i pierwsze 25 tys. zł ulokuje poprzez ten rachunek? Pewnie nie. Dużo będzie zależało w tej kwestii od prostoty założenia i obsługi OKI oraz od kampanii informacyjnej.
Tu często pojawia się argument, że konstrukcja osobnego rachunku sprawi, że OKI będzie skierowane jedynie do osób, które i tak są już dosyć obeznane w finansach osobistych i korzystają z podobnych instrumentów. W efekcie, ani nie przyciągną na rynek nowych środków, ani nie przyniosą większych pieniędzy najgorzej sytuowanym Polakom. Jest w tym ziarno prawdy, choć dla inwestycji w lokaty czy obligacje, widzę możliwość stworzenia skrajnie łatwego do założenia rachunku w banku, w którym dotychczas posiadamy konto. Ten argument przekonuje mnie, że limit dla tych pozbawionych ryzyka aktywów powinien być wyższy, by korzyści dla osób, które nie chcą zgłębiać wiedzy na temat rynku finansowego były większe niż z odłożenia na lokatę jedynie 25 tys. zł. Pamiętajmy też, że to nie jest tak, iż dzisiaj podatek Belki doskwiera tym, którzy nie posiadają wiedzy o rynku finansowym, nie znają IKE/IKZE i trzymają oszczędności w skarpecie. Postulat obniżenia tego podatku wychodzi od mniejszych i większych, ale inwestorów, a więc ludzi, którzy już dzisiaj odnoszą jakieś istotne, przynajmniej dla ich budżetu domowego, dochody z kapitału.
Zachęta dla biednych
W końcu, czy OKI to dobre rozwiązanie dla wprowadzenia kwoty wolnej i wsparcia najmniej majętnych Polaków? Pewnie nie najlepsze, ale za to stosunkowo proste. Jak wspominałem, fiskus dziś do końca nie wie, kto ile zarabia na inwestycjach, co utrudnia wprowadzenie jakiejkolwiek progresji w podatku od tych zarobków albo włączenie dochodów z kapitału do dochodów z pracy pod wspólną progresywną skalę podatkową. Wprowadzenie limitu faktycznie ogranicza korzyści, jakie odniosą z tego rozwiązania osoby, które z kapitału czerpią istotną część swoich dochodów, a umożliwia nieco szybszą akumulację środków przez „drobnych ciułaczy”.
Kwota wolna od podatku jest rozwiązaniem, które powinno poprawiać sytuację osób, zarabiających bądź posiadających relatywnie mało – jest de facto takim pierwszym progiem podatkowym o stawce 0% podatku. Warto jednak uświadamiać sobie skalę tego rozwiązania dla budżetów domowych. Realnie patrząc, osoba czy rodzina, która zaczyna lokować niewielkie oszczędności skorzysta na kwocie wolnej od kilkuset do maksymalnie 1 500 – 2 000 zł rocznie, a i to mało prawdopodobne, bo zakłada bardziej ryzykowne inwestowanie, któremu mniej zamożni inwestorzy nie są zbyt chętni. Jeśli porównamy te liczby z innymi politykami gospodarczymi czy społecznymi państwa, z łatwością zauważymy, że działania takie jak waloryzacja 800+, podniesienie płacy minimalnej czy zwiększenie kwoty wolnej od dochodów z pracy miały większe znaczenie dla kondycji finansowej najbiedniejszej części społeczeństwa.
Wesprzyj nas
Uważasz ten materiał za wartościowy? Podziękuj nam, przelewając symbolicznego piątaka!
Podzielasz naszą misję i chcesz, by powstawały kolejne artykuły, raporty i podcasty? Wesprzyj naszą pracę wybraną przez siebie kwotą!
Pozytywny wpływ wprowadzenia OKI widzę jednak w komunikacie skierowanym do osób, które odkładają mało albo wcale. Zaoferowanie specjalnej oferty w postaci zwolnienia z podatku może przekonać ich do bardziej systematycznego oszczędzania i lokowania oszczędności na procent. Pewnie mniej dlatego, że powstrzymywało ich przed tym 19% podatku od zysków, ale bardziej dzięki zrobieniu pozytywnego szumu, może wywołania jakiegoś rodzaju syndromu „FOMO”, a więc strachu przed przegapieniem okazji.
Mieszkania nadal górą
Jako zarzut wobec OKI podnosi się również, że nie stanie się ono alternatywą dla inwestycji w mieszkania, ponieważ limit jest kilkukrotnie niższy niż kwoty, które inwestuje się w tzw. beton. To prawda, zwolnienie z podatku Belki inwestycji wartych 100 tys. zł nie będzie w stanie konkurować z preferencyjnym opodatkowaniem najmu (8,5% a po przekroczeniu progu 12,5%) oraz zwolnieniem z podatku przy sprzedaży po co najmniej 5 latach. Czy drogą do przekierowania pieniędzy z rynku mieszkaniowego na rynek finansujący działalność przedsiębiorstw jest jednak wyścig do podatkowego dna? Myślę, że nie jest to dobre postawienie sprawy. Podatek od zysków kapitałowych jest potrzebny. Nie ma powodu, żeby zarabianie na lokowaniu kapitału w obligacje czy akcje była opodatkowane niżej niż dochody osiągane z pracy. Dlatego, chcąc zrównać inwestycje w „beton” z inwestycjami w przedsiębiorstwa, powinniśmy raczej skończyć z uprzywilejowaniem tych pierwszych. Najprostszą drogą do tego, wymagającą nowelizacji jednego artykułu odpowiedniej ustawy, jest odejście od zwolnienia z podatku sprzedaży mieszkania w okresie co najmniej 5 lat od nabycia. Nie ma istotnych powodów, dla których zysk na posiadaniu nieruchomości miałby cieszyć się tak istotną preferencją podatkową względem pozostałych inwestycji. Faktycznie więc, OKI nie wyciągną pieniędzy z nieruchomości, ale gdyby miały to zrobić bez ruszania obecnych preferencji dla mieszkań, musielibyśmy dążyć do bardzo niskiego poziomu opodatkowania kapitału, co znaczyłoby, że większy ciężar utrzymywania państwa nosiliby pracownicy niż rentierzy.
Podsumowanie i ocena
OKI nie będzie rozwiązaniem, które zmniejszy podatki dla wszystkich czy choćby większości inwestycji w Polsce – i bardzo dobrze. Celem, który ma realizować jest wprowadzenie kwoty wolnej od podatku, a nie zmniejszenie obciążeń dla dużych majątków. Sukcesem OKI nie będą ogromne kwoty trzymane na tego typu rachunkach przez małą liczbę inwestorów, ale stanie się narzędziem powszechnie wykorzystywanym. Ważne jest, by znaczna część Polaków takie konto posiadała i czerpała korzyści podatkowe, choć nie będą one oszałamiająco wysokie – bo i takimi nie są pobierane podatki od zysków kapitałowych przy niewielkich kwotach inwestycji i zachowawczym inwestowaniu. Może to być dobrą zachętą do uporządkowania swoich finansów oraz do rozpoczęcia lokowania pieniędzy na rynku kapitałowym.
Wstępna koncepcja OKI pozwala w to wierzyć, chociaż kluczowy w tym przypadku będzie etap oferowania konkretnych kont klientom przez banki. Jeśli będzie on równie prosty co założenie zwykłej lokaty – OKI może okazać się sukcesem. Mając na uwadze skierowanie tych kont do osób z niskimi oszczędnościami, Ministerstwo Finansów powinno rozważyć powiększenie limitu „części oszczędnościowej” z 25 tys. do np. 50 tys., tak aby nie wywierać presji na bardziej ryzykowne inwestowanie kwot odłożonych na czarną godzinę.

Ten artykuł publikujemy na otwartej licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 4.0. Możesz kopiować i rozpowszechniać ten utwór do celów niekomercyjnych pod warunkiem podania jego autora. Prosimy również o podanie pierwotnego źródła – nazwy Centrum Myśli Gospodarczej lub strony cmg.org.pl.



