Wyciągajmy wnioski – (czy) protekcjonizm jest dla Polski

27 października 2025  |  Długość: 8 min.
Zdjęcie

Polska stoi przed wyzwaniem wyciągania wniosków z historii gospodarczej, by odpowiedzieć na pytanie: czy protekcjonizm jest szansą dla naszego kraju? W dobie globalnych napięć i rosnącej roli państw narodowych, warto przyjrzeć się historycznej szkole ekonomii oraz doświadczeniom innych państw, które dzięki strategicznej ochronie własnej gospodarki osiągnęły sukces.

Wyciąganie wniosków jest niezwykle cenną umiejętnością w życiu, która zarazem odnosi się we właściwy sposób do wszystkich trzech czasów jednocześnie: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Albowiem wyciąganie wniosków nie jest niczym innym jak działaniem w teraźniejszości pod kątem badania przeszłości w celu uzyskania określonych efektów w przyszłości. Działaniem w gruncie rzeczy podejmowanym przez pojedynczego człowieka, lecz mającym konsekwencję również w życiu innych ludzi. Oczywiście wyciągnięte wnioski z jakiejś sprawy mogą być, a jeśli są prawdziwe, to nawet powinny być dla większej grupy osób tożsame, więc samo działanie podjęte w teraźniejszości może być realizowane przez większe grono osób. Nawet wcześniej może dojść do współdziałania, jeśli wziąć pod uwagę, że pojedynczy człowiek może na wszystkim się nie znać lub nie może poświęcić dość czasu na należyte badanie. Korzysta taki człowiek wówczas z efektów pracy innych osób, zazwyczaj osób będących dla niego w jakiś sposób autorytetem.

Decyzja tu i teraz

W życiu codziennym lub w świecie medialnym o wyciąganiu wniosków można usłyszeć niejednokrotnie i zapewne w tym momencie ktoś wypowiada te słowa w eter. A gdyby przeprowadzić badanie na losowej próbie osób odnośnie słuszności kierowania się w życiu tym podejściem, to z wysokim stopniem prawdopodobieństwa można założyć, że nie uzyskano by odpowiedzi przeczących. Wobec tego słowa Cycerona mówiącego, że historia jest nauczycielką życia, okazałyby się prawdziwe. Wszak historia (gr. ἱστορία) to wiedza zdobyta poprzez badanie. Im wyniki tegoż badania bliższe są prawdzie (ergo: stanowi faktycznemu), tym nauka czerpana z jakiegoś doświadczenia jest adekwatniejsza dla rozważań o przyszłości. Zdobycie wiedzy o przeszłości jest więc tutaj warunkiem sine qua non całego procesu. Lecz zarazem ta wiedza sama w sobie nie byłaby aż tak istotna, gdyby nie kwestia jej późniejszego zastosowania – człowiek nie żyje bowiem w przeszłości, lecz w swoim tu i teraz. Życie tu i teraz kojarzy się z beztroską, podczas gdy jest wręcz przeciwnie, jeśli przyjmiemy właściwą optykę: decyzje podejmowane tu i teraz są najistotniejsze, bo drugi raz się dana chwila tu na Ziemi nie powtórzy. Zaś będąc za bardzo pochłonięci zdarzeniami już zaistniałymi lub projekcjami spraw mogącymi się ewentualnie wydarzyć, możemy właściwej chwili nie uchwycić.

Historyczna szkoła ekonomii

Od starożytności mędrcy krzyczą carpe diem!, mając na myśli de facto okres o nieokreślonym czasie trwania. Nieraz jest to sekundka lub minuta szansy, a niekiedy okienko pogodowe trwa dłużej i my swoimi działaniami możemy sprawić, że ta szansa się ziści. Twórczość naukowa pełna jest różnych rozważań, z których jakaś część ma zdecydowanie charakter czysto teoretyczny, bez możliwości wdrożenia w rzeczywistym świecie. Aczkolwiek dziedzin, mających swoje praktyczne zastosowanie i niebagatelne skutki, wcale nie brakuje, toteż uwaga zostanie poświęcona jednej z nich: historycznej szkole ekonomii (HSE).

HSE już ze względu na samą nazwę wskazuje, że zdobycie wiedzy o tym, co się wydarzyło (historia), jest dla treści samej dziedziny nauki istotne, aby wiedzieć, jak zarządzać domem (ekonomia – gr. oikonomos), czyli w domyśle krajem, a następnie tego nauczać innych (szkoła – gr. σχολή). Przyjrzenie się tej dziedzinie jest tym adekwatniejsze, że osiągnięciami laureatów ekonomicznej Nagrody Nobla w ostatnich latach, m.in. Bena Bernankego, Darona Acemoglu i Jamesa Robinsona, Joela Mokyra, były badania historii gospodarczej i wyciągania zeń wniosków – HSE jest więc swego rodzaju prekursorem najświeższych dociekań ekonomistów. Sama historyczna szkoła ekonomii dzieli się zwyczajowo na dwie części: starszą i młodszą, a za linię demarkacyjną uznaje się zjednoczenie Niemiec w 1871 r. Czy nie brzmi intrygująco, co ma wspólnego jedno z drugim? Otóż założenia starszej HSE miały na celu wspomaganie zjednoczenia państwa, a młodsza z kolei jego dalsze cementowanie. Twórcy tejże szkoły z jednej strony zauważyli potrzebę holistycznego zbadania sytuacji państwa, zamiast li tylko ujęcia gospodarczego. A z drugiej strony dostrzegli potrzebę podjęcia określonych działań w oparciu o tę wiedzę. Całość zaś spinała wyjściowa idea wzmocnienia pozycji swojego państwa, której szansę powodzenia dostrzegli w danej chwili. Chwili, która w tym przypadku trwała przynajmniej kilka dekad przed i kilka dekad po zjednoczeniu kraju pod pruskim berłem. Jak widać, musiał być to cały szereg decyzji podejmowany przez rzeszę osób, których rezultaty miały być widoczne w przyszłości. Szereg decyzji nakierowanych ku jednemu celowi. A narzędziem niezbędnym do jego osiągnięcia okazał się protekcjonizm, którego zasady opisał Fryderyk List w swojej pracy pt. „Narodowy system ekonomii politycznej”. Zasady te legły u podstaw działań niemieckich polityków.

Protekcjonizm, czyli nihil novi sub sole

Warto więc w tym momencie przytoczyć główne założenia protekcjonizmu, dodając nieco kontekstu historycznego, stojącego za tą ideą. Samo słowo nie bez powodu pochodzi od łacińskiego protectio („osłona”), gdyż dosłownie chodziło o osłonę własnej gospodarki, stojącej na słabszej pozycji względem światowych mocarstw, które to za pomocą podobnych metod protekcjonistycznych osiągnęły przewagę odpowiednio wcześniej. Do osiągnięcia celu protekcjonizmu niezbędna jest aktywna rola państwa, które kierując się dobrem wspólnoty narodowej, jest w stanie nie tylko regulować odpowiednio życie gospodarcze, ale i wymóc na jednostkach podjęcie pewnych wyrzeczeń. Idąc za przykładem państw bogatszych, niemiecki ekonomista również proponował znoszenie barier i promowanie współpracy międzynarodowej w momencie uzyskania stopnia rozwoju, pozwalającego na konkurowanie z innymi gospodarkami. Dzieło Lista było więc swego rodzaju syntezą zjawisk, które miały już wcześniej miejsce w świecie, zawierającymi jednakowoż konkretne rozwiązania dla swojego państwa.

Przykładami podobnych działań z przeszłości bliższej autorowi „Narodowego systemu…” było chociażby królestwo Wielkiej Brytanii, które np. za pomocą Kompanii Wschodnioindyjskiej zmonopolizowało handel dalekomorski. Nieco wcześniej przed Brytyjczykami królestwo Francji między innymi dzięki wdrożeniu idei merkantylizmu bogaciło się za pomocą dodatniego salda handlowego. Jednak idea protekcjonizmu nie skończyła się na wieku dziewiętnastym i terenach cesarstwa niemieckiego. Z powodzeniem jest uprawiana do teraz, choć nierzadko pod prąd, czego dowodem jest przykładowo Korea Południowa, która z biednego państwa w latach 60. przemieniła się w aktualnie jedno z najbogatszych na świecie. Smaczku dodaje fakt, że jej działania były wprost przeciwne do nacisków Stanów Zjednoczonych, które sugerowały pełne otwarcie rynku na kapitał zagraniczny. Podjęciu stanowczej decyzji sprzyjały jednak rządy autokratyczne Parka Chung-Hee. I nie był to odosobniony przypadek, kiedy w przeciągu ostatnich stu lat w państwie o ograniczonych swobodach demokratycznych miał miejsce przyspieszony rozwój gospodarczy (Tajwan, Singapur, Chiny).

Zatem historia uczy nas, że wbrew twierdzeniom wielu współczesnych autorytetów u początków sukcesu gospodarczego światowych mocarstw stały zazwyczaj nie demokracja i nieskrępowana wymiana handlowa, ale nieskrępowana władza jednostki lub bardzo wąskiej grupy, np. partii w Chinach, która dba o osłonę interesów własnego państwa. W przypadku tych państw we właściwym momencie dokonano prawidłowego zbadania przeszłości i wyciągnięto zeń wnioski. Oczywiście nie wszystkie pojedyncze rozwiązania muszą pasować w każdym innym czasie i w każdym państwie, lecz bazując na doświadczeniach innych można opracować najlepsze rozwiązania dla siebie. A sytuacja międzynarodowa również zdaje się aktualnie sprzyjać wzmocnieniu państw narodowych, w tym protekcjonistycznym rozwiązaniom.

Protekcjonizm wczoraj i jutro

Wszystko za sprawą działań USA w osobie prezydenta Donalda J. Trumpa, który używa ceł przede wszystkim do realizowania określonej polityki międzynarodowej. Oczywiście wpływ na sytuacją gospodarczą swojego kraju również to będzie miało – zarówno w krótkim jak i długim okresie. Spotkało się to z falą krytyki ze strony zwolenników teorii wolnego handlu jako jedynej recepty na budowanie dobrobytu i pozycji na świecie, jednak jak przekonywał nie tak dawno w osobnym artykule na naszej stronie Michał Ciesielski[1], wcale nie muszą oni mieć racji. Jeśli więc najbogatsze państwo świata, posiadające wpływy również w naszej ojczyźnie, decyduje się na krok w kierunku protekcjonizmu, to czemuż by tego momentu nie wykorzystać do osłony własnych interesów, czyli zwyczajnie zadbać o siebie? Tak jak w społeczeństwie propaguje się kult dbania o własne „ja”, to czemu by nie potraktować Polski tak samo? Czyż o własny dom się nie dba? I to mimo różnych przeciwności. Choć jesteśmy ograniczeni chociażby z racji bycia członkiem Unii Europejskiej, to kwestia osłony własnych interesów może wymagać od nas co najmniej renegocjowania dotychczasowych umów, przykładowo w zakresie polityki celnej lub handlowej, będącymi aktualnie wyłącznymi kompetencjami UE. W warunkach demokracji liberalnej zawsze znajdzie się jakiś głos sprzeciwu, jednak państwo musi patrzeć z szerszej perspektywy niż tylko pojedynczych osób czy państw ościennych. Musi umieć dostrzec odpowiednią chwilę i właściwie odpowiedzieć na nią.

Protekcjonizm po polsku?

Od początków III Rzeczypospolitej z pewnością powinno się było zadziać więcej w kierunku ochrony interesów Polski oraz Polaków, chociażby poprzez właściwe przeprowadzenie transformacji ustrojowej i przekształceń własnościowych – także na takich płaszczyznach wciąż jest, co robić: spółek skarbu państwa (SSP) nie brakuje, więc właściwe zarządzanie nimi może przysłużyć się całej Polsce, budując jej potencjał. W jaki sposób?

  • Transparentnością działania wraz z ograniczeniem kadry zarządzającej do minimum;
  • Odpowiednim nastawieniem względem konsumentów, np. nieprzerzucaniem obciążenia podatkiem bankowym na klientów;
  • Rozwijaniem i oferowaniem najnowszych rozwiązań technologicznych;
  • Wspieraniem inicjatyw ważnych z punktu widzenia Polski oraz poszukiwaniem kontrahentów lub pracowników przede wszystkim wśród Polaków, nawet jeśli nie są oni najbardziej doświadczonymi;
  • Walką o lokalny rynek poprzez inwestowanie w niego, umacnianie swojej pozycji, a w następnym kroku ekspansję na zewnątrz w celu przejmowania udziałów w rynkach zagranicznych.Choć zostały wymienione punkty do realizacji przez SSP, to tak naprawdę dotyczą każdej firmy, a tym bardziej można by je ująć w wymiarze państwowym – bo czy nie powinno być pakietem domyślnym:

Choć zostały wymienione punkty do realizacji przez SSP, to tak naprawdę dotyczą każdej firmy, a tym bardziej można by je ująć w wymiarze państwowym – bo czy nie powinno być pakietem domyślnym:

  • Przejrzystość funkcjonowania (np. za pomocą uproszczenia systemu podatkowego lub ujednolicenia opłat – Artur Krawczyk zaproponował ostatnio godne uwagi rozwiązanie[2]);
  • Realizacja ważnych inwestycji (jak chociażby Centralnego Portu Komunikacyjnego, elektrowni atomowych, portu kontenerowego w Świnoujściu, rozwinięcia żeglugi na Odrze – o części także pisaliśmy[3]);
  • Zagwarantowanie odpowiedniego rozwoju naukowego (ograniczenie finansowania niektórych kierunków na studiach oraz doinwestowania innych jak np. medycyny wraz z zawarciem klauzuli o konieczności wykonywania zawodu w Polsce);
  • Traktowanie Polaków na warunkach preferencyjnych (np. w kontekście dostępu do świadczeń), a w przypadku spornych spraw rozwiązywania ich z korzyścią dla Polaków (np. w urzędzie skarbowym).

Na pozór nie kojarzy się to wprost z protekcjonizmem, ale jakże można o nim myśleć, nie zadbawszy uprzednio o tak elementarne kwestie? Następnym krokiem, już właściwym dla protekcjonizmu, mogłoby wówczas być:

  • Ustawowe wybieranie polskich firm w przetargach;
  • Wymaganie od zagranicznych firm inwestycji w badania i rozwój w Polsce;
  • Wspieranie interesów rodzimych przedsiębiorstw przy okazji oficjalnych wizyt i wymaganie lojalności tychże przedsiębiorstw wobec Państwa Polskiego, np. utrzymania produkcji w Polsce kosztem tańszej produkcji zagranicą;
    – Podwyższenie taryf handlowych na produkty z importu, godzących w interes Polski i Polaków, np. w przypadku sprowadzania tańszej i gorszej jakości żywności;
    – Obniżenie poziomu opodatkowania lub wprowadzenie innych udogodnień względem firm z branż zaawansowanych technologicznie lub wysokomarżowych, aby wspomóc ich rozwój wewnątrzkrajowy i ekspansję zewnętrzną (jeśli trzeba, to również na zasadach partnerstwa publiczno-prywatnego).

Wesprzyj nas

Uważasz ten materiał za wartościowy? Podziękuj nam, przelewając symbolicznego piątaka!

Podzielasz naszą misję i chcesz, by powstawały kolejne artykuły, raporty i podcasty? Wesprzyj naszą pracę wybraną przez siebie kwotą!

Nieco obok jest kwestia masowej imigracji, wobec której również można przyjąć pewne ramy protekcjonizmu w imię osłony Polski przed niekorzystnymi konsekwencjami tegoż zjawiska, przede wszystkim:

  • Utrudnienie możliwości otrzymania obywatelstwa polskiego;
  • Określenie limitów na migrację zewnętrzną;
  • Wyższe opodatkowanie pracy imigrantów oraz wprowadzenie odpowiedzialności karnej wobec przedsiębiorców za imigrantów – wszystko po to, aby ich masowe ściąganie ludzi z zagranicy przestało się opłacać przedsiębiorcom.

Na takim fundamencie można także wspierać budowę wzajemnej lojalności i troski o siebie, które są niezbędnym spoiwem wspólnoty narodowej. Dzięki temu promocja Polski oraz ochrona jej interesów (nie tylko gospodarczych!) wewnątrz i na zewnątrz byłaby czymś oczywistym dla każdego członka narodu, np. w kontekście dostrzegania i oprotestowywania hipokryzji zagranicznych państw, które w imię walki o swoje interesy odżegnują nas od obrony swoich. Swego rodzaju sojusz różnych środowisk w temacie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego pokazuje, że mimo wszystkich bolączek Polski Anno Domini 2025 jest co najmniej pragnienie zawalczenia o coś więcej. Szczególnie, że nie każdy i nie od razu odczuje korzyści płynące z tegoż terminala. I podobnie może być z wszelkimi rozwiązaniami protekcjonistycznymi, bo jak to zostało nieco wcześniej napisane, działanie jest obliczone na osiągnięcie celów i korzyści dla narodu w przyszłości – a ta, mamy wszyscy przecież nadzieję, że będzie świetlana.


[1]https://cmg.org.pl/analizy-i-komentarze/fanatycy-wolnego-handlu/

[2] https://klubjagiellonski.pl/publikacje/okielznac-podatkowy-chaos-propozycja-reformy-w-duchu-jednolitej-daniny/

[3] https://cmg.org.pl/aktualnosci/michal-ciesielski-o-centralnym-porcie-komunikacyjnym-dla-oac/
https://cmg.org.pl/aktualnosci/piotr-glowacki-dla-oac-o-polskim-atomie/
https://cmg.org.pl/aktualnosci/jacek-trych-dla-oac-analizuje-mozliwosci-zeglugi-na-odrze/


grafika zawierająca znaki otwartej licencji Creative Commons cc4.0-BY-NC

Ten artykuł publikujemy na otwartej licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 4.0. Możesz kopiować i rozpowszechniać ten utwór do celów niekomercyjnych pod warunkiem podania jego autora. Prosimy również o podanie pierwotnego źródła – nazwy Centrum Myśli Gospodarczej lub strony cmg.org.pl.


grafika informacyjna o sfinansowaniu utworu ze środków Narodowego Instytutu Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030